Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Droga Miłości,
- wspomniałaś o napisaniu do mnie, więc podchwyciłem pomysł, który wydaje się być ciekawą odmianą w przesłaniu swoich myśli. Najpierw przyznam Ci rację: jest coś nie tak, tylko dlaczego?
- Gdy dowiedziałem się, że urodzi się Michał, dostałem dużego kopa motywacyjnego. Wiedziałem, że niedługo będę musiał utrzymać tyle osób, ale nie przejmowałem się bardzo, raczej byłem podekscytowany, gotowy do działania. I tak się działo, pokonywałem kolejne szczebelki, podczas gdy Ty opiekowałaś się domem. W ten sposób pojawiły się pewne role, dość konserwatywne, ale działało: ja chodzę do pracy, Ty zajmujesz się dziećmi. Przyznam, że mogłem zatracić się w swojej roli, ale - co już wiele razy mówiłem - była to rola odgrywana dla dobra wszystkich. Wiedziałem (i wiem nadal), że jeśli nie będę dalej piął się w górę, to nie będzie niczego między nami - nie będziemy w stanie razem żyć.
- Nasza sytuacja była dość trudna, szczególnie mieszkając tutaj. Inne rodziny niemal zawsze mają komu podrzucić dzieci i chciałem, abyś Ty też mogła. Jeszcze inni dostali po kimś miejsce do życia i też ułatwiało to start. My też otrzymaliśmy pewną pomoc, ale nie taką, która pozwoliłaby Ci się wyrwać. W końcu nie możesz cały czas siedzieć w domu, chcę, abyś też się rozwijała. Nie wszystko potrafiłem przewidzieć stąd może mój błąd z naciskaniem na wyjazd tutaj, bo wierzyłem, że wszystko się ułoży, a byłem ślepy na to, że przecież mamy tu tylko mojego tatę, który jeszcze pracuje.
- Im dalej, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że coś muszę zrobić, bo kto? Przecież nie jestem już na początku kariery, więc szkoda byłoby porzucać dotychczasowy wysiłek. Zrobić coś, co pozwoli nam na wspólne, godne życie. Innymi słowy marzyliśmy o własnym domu, ale marzenie jest jeszcze bardzo odległe, bo póki co spoczywa w moich rękach. Mimo to, dawało mi to motywację, wierzyłem w siebie, że potrafię i dopnę tego. Jedyne czego oczekiwałem, to żebyś mi na to pozwoliła.
- Człowiek gdy pracuje, to później musi odpoczywać. Ja pracuję głową, więc później głowa musi się zrelaksować. Niestety, nie relaksuje się. Codziennie słyszę jak mało robię, jak mało mówię i pokazuję. Wychodzę z pracy i proszę Cię o telefon. Jadę do domu rozmawiając. Idę na górę, jem obiad i wchodzę na Skype, a potem czytam książkę - albo odwrotnie. W międzyczasie otrzymuję telefon, że zbierasz się do wyjścia, słucham jak przewijasz Michała. Prosisz o przerwę na siku, za 10 min. otrzymuję kolejny telefon, że już jesteś na dworze. Zdarzało się, że niemal przez cały spacer (godzina?) byliśmy na telefonie. Później przerwa, bo do sklepu, albo po prostu sam się doprosiłem, bo nie doczytałem rozdziału. Wracasz do domu i mówisz, że znowu na Skype. Wypytujesz m.in. czy i kiedy zabieram się do pracy - mówię, że nie wiem, bo do pracy zabiorę się, gdy głowa mi odpocznie. Jeśli się nie doproszę, to siedzimy dalej i często oglądam puste krzesło, bo poszłaś robić jedzenie czy cokolwiek. Nagle robi się 21:00, jest przerwa na kąpiel i usypianie Michała, więc korzystam z przerwy i: zjem, umyję się, może popracuję, mimo że nie czuję chęci do tego. Gdy uśpisz Michała, to oczywiście wracamy na Skype, ja staram się pracować, ale lepsze warunki do tego już miałem na Herdera - były przynajmniej bite dwie godziny, kiedy mogłem coś robić w pełnym skupieniu.
- Czuję się więźniem. Jestem cały czas dostępny, dziś nawet zainstalowałem narzędzie szpiegowskie, choć gdy o tym usłyszałaś po raz pierwszy, to oczywiście musiałaś dodać, że nie będzie mnie szpiegowało poza pojazdem. Staram się robić to, co planowaliśmy, skupić się na pracy, żebyśmy mogli mieć dom. Gdybym zaproponował obraz na żywo z mojej kamerki całą dobę, to pewnie byś nie protestowała. Od trzech z lat z nikim się nie widuję, porzuciłem niemal wszystkie kontakty z przyjaciółmi ze starych lat, choć oczywiście powiesz, że przecież widziałem ich, w sumie kilka godzin. Uważam, że to nienormalne zakazywać mi spotykania się z kimś, kogo znam od ponad 20 lat. Moje kontakty ograniczają się wyłącznie do telefonu, Skype i pracy. Z jednej strony wydaje się być to dobre dla rodziny, bo więcej pracy... z drugiej, to właśnie może być przyczyną dlaczego w ogóle pomyślałaś o wysłaniu mnie do psychologa. Co może ostatecznie przynieść odwrotny skutek. Ciągle mnie o coś podejrzewasz, nasłuchujesz jakichś sygnałów, że niby SMS dostaję, że gdzieś tam się spóźniłem o minutę, że nie uprzedziłem, że idę do sklepu. Boję się odzywać do kogokolwiek, boję się, że odezwie się do mnie przyjaciel, bo gdy tylko się dowiesz, będzie awantura, mimo że treść wiadomości byłaby w stylu "siema, wpadniesz obejrzeć mecz?", ale jak śmieli... (do razu zaznaczam, to był tylko przykład) Jestem normalnym facetem, chcę widzieć się z kumplami, bo tak też odpoczywam. Nie możesz ode mnie wymagać absurdalnych obietnic, że nie zobaczę się z nikim przez pół roku. Gdybym co tydzień wychodził pić, to miałoby sens, ale ja chodzę tylko do pracy, do domu, do sklepu. Starałem się Ciebie zadowolić, ale mimo coraz większego zamknięcia mnie w swoim otoczeniu, zamykam się też w sobie i na innych. Przestaję mieć jakąkolwiek motywację do działania na naszą rzecz...
- Fakty są następujące: kocham Cię, staram sobie to wszystko tłumaczyć i ciągnąć dalej... choć coraz bardziej przekonuję się, że to nie ja potrzebuję psychologa. Nie mamy gdzie mieszkać i musimy uzbierać - na razie zbieram tylko ja, więc proszę, nie utrudniaj mi tego. Jeśli potrzebuję się zrelaksować, pozwól mi na to, w przeciwnym wypadku za rok będziemy w identycznej sytuacji jak teraz i wtedy na pewno nie będzie nas. Mam ambicję, żebyśmy mieli dobrze, niczego nam nie brakowało, ale pozwól proszę zrealizować ten plan. Cały czas mam wrażenie, że nie zdajesz sobie sprawy jaka jest nasza sytuacja. Mieć 28 lat i 2 dzieci, jedna osoba pracuje, to kojarzy się obecnie z patologią, a ja chcę pokazać, że można i to godnie. Przygarnąłem Was, a Wy mnie, więc wspierajmy się w naszych celach, w końcu nadal są wspólne.
- Proszę pozwól mi być normalnym facetem, nie więź mnie w domu, nie rzucaj bezpodstawnych podejrzeń na wszystko, a ja na pewno odpłacę się lepszym sobą.
- Nie zdradzam Cię, nie kombinuję, chcę być sobą. Chcę stresować się tylko trudnym zadaniem w pracy, (odpukać) przeziębieniem dziecka, stłuczką, cokolwiek, ale nie zastanawiać się o co dziś się pokłócimy, co mi zarzucisz, bo już nie myślę "czy".
- To mój ostatni krzyk...
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement