Advertisement
Not a member of Pastebin yet?
Sign Up,
it unlocks many cool features!
- Mam siostrę o 2 lata starszą. Byłem raczej brzdącem w pierwszej gimnazjum, a ona już postawną trzeciaczką.
- Nie zdążyłem wiele urosnąć.
- Gdyby stanęła na palcach, mogłaby trącać moją twarz cyckami.
- Zwykle to ze starszymi siostrzyczkami bywa, że się ma z nimi kiepskie stosunki.
- Najczęściej to pierworodny pupilek rodziców który zawsze się z nimi zgadza, przy każdej okazji na ciebie donosi,
- nieustannie się uczy i zwykle cię równają do niej.
- Z moją było odwrotnie.
- Dziewczę niezrównoważone psychicznie, zawsze zbuntowane.
- Tematem numer jeden kłótni z rodzicami było jej niechodzenie do kościoła,
- poza tym trochę zaniedbywała naukę na rzecz gamy swoich artystycznych pasji: pisała, rysowała.
- Obiecałem jej, że kiedyś razem będziemy utrzymywać się z naszej sztuki.
- Nieraz słyszałem płacz w jej pokoju, poprzedzony trzaśnięciem drzwi.
- I wtedy po cichu przychodziłem do niej, by się przytulić. Ona wypowiadała swój ulubiony wyraz
- >braciszek
- z czułością w głosie wydłużającą każdą samogłoskę.
- Siedzieliśmy tacy wplątani w siebie, ze sklejonymi buziami,
- a ja zlizywałem ze swoich warg jej słodkie łzy, które przepłynąwszy rzeczką na jej policzku, nasiąkały aromatem dziewczęcej skóry.
- Kiedyś pozostawiłem komputer bez hasła i siostrzyczka dorwała się do moich downloadów.
- Miałem tam w większości femdom, np. mixed wrestling, zakończony upokarzaniem przegranego mężczyzny.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby i ją podniecało sado-maso w obie strony.
- Na pewno zrobiła porządną rewizję mojego fapfolderu, wincesty, captiony i inne pojebaństwa ze wschodzącego 4chuja.
- Tak dowiedziała się, że jestem chorym skurwielem, który najchętniej lizałby stópki swojej siostry.
- Wątpię, żeby w ciemno znęcała się nad swoim ukochanym braciszkiem,
- bałaby się, że straci swoją maskotkę do przytulania.
- Od tej pory jeszcze częściej wchodziła mi pod kołdrę w środku nocy i kurczowo obejmowała mnie swoim ciałem,
- a skoro była silniejsza (nie broniłem się zresztą)
- to bywało, że zwyczajnie wyjmowała mnie z łóżka i przenosiła do swojego jak zdobycz bym służył jej za żywy wałe z kołdre.
- Mało jadłem i miałem ten słynny sześciopak u suchoklatesa. Możliwe, że widziała we mnie wspomagacz fantazji.
- Uciecha to również dla mnie, bo zawsze miała na sobie półprzezroczystą bluzeczkę i jakieś króciutkie spodenki.
- Nasze pokoje łączy "tajne" przejście balkonem.
- W wakacje, gdy jest ciepło, otwieram na całą noc drzwi na owy balkon, po pierwsze chcę oddychać letnim powietrzem,
- a po drugie tak pozwalam mojemu nocnemu gościowi przychodzić do (po) mnie.
- Leżąc w łóżku, spoglądam w kierunku wejścia, czasem przed uśnięciem zdążę usłyszeć zbliżający się stukot nastoletnich stópek,
- w przeciwnym wypadku przesunę się w czasie i obudzi mnie ciepło jej objęcia, innym razem nawet przeteleportuję się do jej pokoju.
- * * *
- Mamy pewną "mroczną tajemnicę".
- W dzieciństwie siostrzyczka bawiła się lalkami.
- Jedną z jej dewiacji było wkładanie im cycka do buzi i wyobrażanie sobie karmienia piersią.
- Odkryła, że bardzo ją to relaksuje. Gdy wyrosła z lalek zapomniała o tej zabawie.
- Łatwo się domyślić, do czego ją zainspirował fetysz laktacji znaleziony na moim komputerze.
- Zabawek już nie miała, ale braciszka i owszem, tuż pod ręką.
- Kiedyś gdy tak mnie tuliła jak maskotkę, kazała mi zamknąć oczy. Puściła mnie na chwilę i podwinęła swoją bluzeczkę.
- Napięta pierś wyskoczyła sprężyście.
- Poczułem, że mi coś wkłada do ust.
- Instynktownie wyplułem obce ciało i spytałem
- >c.. co ty..?
- Odpowiedziała, szepcząc mi do uszka i przeplatając wyrazy cmoknięciami:
- >cśśśś.. cichutko.. nie bój się..
- przycisnęła mnie do siebie opiekuńczo i ciągle wiercąc w moich niepewnych ustach, finalnie wepchnęła mi do buzi sutek.
- >ssij, tylko nie patrz
- Chwilkę się wahałem, ale gdy wykonałem polecenie, zrobiło mi się tak przyjemnie, że już z pełnym zaufaniem zanurzyłem się w jej objęciach.
- Sutek był twardy i długi, drażnił moje podniebienie, przypominał w smaku niedojrzałą jeszcze malinę a jednocześnie był lepszy niż jakikolwiek znany mi owoc.
- Tak zaciekle pracowałem ustami, że cycek kończył najczęściej cały obśliniony, a ja miałem obolałe wargi.
- Ten akt bardzo zacieśniał nasze więzi.
- Nie mogłem dotykać jej piersi, ale z upływem czasu pozwoliła mi nie zamykać oczu, wtedy przez cały czas utrzymywałem z nią kontakt wzrokowy.
- Robiliśmy to na powitanie, na przykład gdy przychodziłem spać z nią z jakiegoś powodu wystraszony, tak mnie uspokajała.
- Kiedyś to ja miałem ją tym zrelaksować i zasnęła podczas procederu.
- Bojąc się jej przebudzenia, schowałem pozornie bezbronnego cycka do bluzeczki, nie dotykając go.
- To był mądry ruch. Jeszcze nie spała i gdy już ją objąłem, żebyśmy razem zasnęli, usłyszałem
- >braciszku.. jeszcze..
- I nakierowała rączkami moją głowę do poprzedniej pozycji.
- * * *
- Pewnej nocy posunęła się dalej.
- Leżeliśmy sobie razem, gdy nagle przekręciła się na mnie, chcąc mnie unieruchomić ciężarem.
- W mgnieniu oka podniosła się i usiadłszy mi na klatce, powoli przysuwała do mojej twarzy swoją dupkę, opatuloną obciśle cienką warstwą bielizny.
- Instynktownie, mając intencję ją zatrzymać, złapałem oburącz zbliżające się pośladki i oszołomiony spytałem
- >co.. co ty robisz?
- Wobec mojego oporu, zaczęła się przekomarzać ze mną żeby mnie osłabić, gilgotała mnie pod pachami, trącając noskiem po szyi i dysząc przy tym szybko jak mały piesek.
- Nie nadążałem za nią, działała z zaskoczenia. Bawiło mnie to, żeby nie powiedzieć podniecało.
- Zebrałem się na odrobinę odwagi:
- >poczekaj, moment, daj mi wstać
- Uklęknęliśmy naprzeciwko siebie na łóżku. Kontynuowałem:
- >to które powali drugie i doliczy do 10, wygrywa, dobra?
- >a o co gramy?
- >jak wygram to przez następne siedem dni przychodzisz do mnie spać w nocy, za każdym razem dajesz mi buzi i mówisz mi, że jestem najukochańszym braciszkiem na świecie
- >a jak ja wygram to siedzę ci na twarzy i bżdżę ci prosto w nos!
- Taki deal należało przemyśleć, nie wiem jak ona to robiła, ale miała nadludzką moc połykania powietrza i przeprowadzania go do jelita, co kończyło się wiadomo czym.
- >dobra dawaj
- Rzuciłem się na nią.
- Oszołomiona moją szybkością, dała mi się cisnąć na drugi koniec łóżka.
- Zaraz powróciła i prawie że w locie złapała moje dłonie.
- Najważniejsze było przechylić przeciwnika na pozycję przegraną.
- Złączyliśmy nasze tułowia i rozpoczęło się siłowanie.
- Nie pomagał mi fakt, że tuż przy nosie miałem jej duże, prawilnie sterczące cycki, zupełnie mieszające mi w głowie, wołające abym zamiast z nimi walczył, potulnie possał je w zamian.
- Zetknęły się ze mną, pozostawiając na mojej buzi kropelkę potu, co przywędrowała tam spod dziewczęcego czółka.
- Zakręciło mi się z podniecenia, ona sprytna to wyczuła i zniewalając moją głowę, przywarła ją do siebie jeszcze mocniej.
- Straciłem wszystkie siły, z hukiem upadłem na materac od jej parcia i poczułem kurczowy ucisk jej rozpłomienionego, zlanego potem ciała.
- Mając mnie w garści, bez wysiłku wykonała schoolgirl pin, opierając na moich wątłych dłoniach ciężar dziewczęcych ramion.
- Głowę miałem zakleszczoną między jej umięśnionymi udami, mógłbym jej włożyć nosek do cipki, gdyby była naga.
- No i niestety.
- Zaczęła liczyć.
- >Raz...
- Na chwilę starałem się zapomnieć o tym, że oto mój przeciwnik jest słodkim dziewczęciem.
- Zebrałem w sobie siły i.. udało mi się podnieść dłonie tylko o kilka centymetrów, zanim suka grawitacja zrobiła swoje.
- >Dwa...
- Spróbowałem podnieść nogi i ją przewrócić. Zaledwie podskoczyła i wylądowała dupką w to samo miejsce.
- >Trzy...
- Jakby tego było mało, każdy mój bunt falował jej ciałem i huśtał cyckami, co dalej hipnotyzowało mnie ku poddaniu się.
- >Cztery...
- Z każdym zbliżeniem do mojej porażki miała coraz szerszy, otwarty uśmiech. Nie mogła się doczekać swojej zabawki.
- >Pięć...
- Jeszcze jeden zryw, machałem losowo nogami i rękami we wszystkie strony, warcząc desperacko i przeklinając, ale więcej dało to jej satysfakcji niż mi przewagi sytuacyjnej.
- >Sześć...
- Śmiech w jej głosie. Jeszcze spróbowałem unieść wszystkie kończyny na raz, zaangażować wszystkie mięśnie.
- Głośno chichotała między wyliczeniami.
- >Siedem...
- Padłem wykończony, rozluźniłem ciało, zupełnie przestałem się ruszać.
- Już nie walczyłem, czekałem tylko na kolejną informację z jej ust.
- >Osiem...
- Mieszanką smutku i zrezygnowania, powiedziałem, patrząc jej w oczy:
- >dobra niech ci już będzie
- Ale przecież nie zrezygnuje z liczenia, bo to dla niej część zabawy.
- >Dziewięć...
- >Dziesięć! Wygrałam!
- Próbowałem się wymigać:
- >no przegrałem z tobą siostrzyczko, przegrałem, jesteś fajniejsza ode mnie, chodźmy już spać
- >ale trzeba cię ukarać smyku
- Serce mi zaczęło bić szybciej, na myśl o tym co się zbliża
- >wybaaaczyysz miii?
- Przytuliła się do swojej leżącej ofiary i jeżdżąc mi nosem po szyi, wycedziła przez usta:
- >oj nie nie mój kochany
- >no to już mnie ukarz siostrzyczko, jestem twój
- Byłem gotów do kary, wystarczyło że odwróciła swój schoolgirl pin i nie puszczając moich łapek, zdjęła zupełnie z pupci nakrycie,
- by finalnym aktem zmiażdżyć mi policzki pośladkami.
- Odurzyła mnie jej nagość.
- Do tej pory co najwyżej czułem w ustach jej sutka,
- a teraz onieśmielał mnie zapach siostrzanej dupki zmieszany z potem i aromatem płynu do higieny intymnej. Koło dziurki ostało się trochę piany.
- Aby w pełni mnie unieruchomić, szarpnęła moje dłonie i przytwierdziła je na wierzch swoich ud.
- Powiedziała groźnie:
- >wdychaj, nie oszukuj, bo ci nie zaliczę
- Doświadczając pornosa w rzeczywistości, pod wpływem strachu i adrenaliny zrezygnowałem z posłuszeństwa: spróbowałem uwolnić głowę.
- Mój nos wyskoczył spomiędzy jej zwartych półdupków, przekręciłem głowę na bok.
- Ona w odpowiedzi uniosła cały swój arsenał i wykręciła tułów, aby zapolować anusem na mój nosek. Przekręciłem głowę na drugą stronę i jej dupcia była znowu w pościgu.
- Niestety w końcu dałem się złapać.
- Ponownie zacisnąwszy pośladki na moim nosie, pchnęła tyłkiem, doprowadzając moją buzię z powrotem do pionu.
- Tym razem wgniotła mnie pupą w łóżko abym już się nie wyśliznął, do bólu mocno.
- Nie ma sensu dalej walczyć. Dałem za wygraną.
- Ściągnęła mi spodenki żeby sprawdzić czy mnie to wszystko podnieca.
- Szczęśliwym trafem, na tę chwilę miałem opadniętego ze stresu.
- Głośno połknęła powietrze żeby wykonać swoje zadanie.
- Rozluźniam się jeszcze bardziej. Prawie że głaskałbym jej uda w rozkoszy oddania.
- Słyszałem jak ładunek powietrzny przechodzi przez jej przełyk, żołądek, jelita, przez cały układ pokarmowy.
- Na koniec rozluźniły się jej zwieracze, poczułem to dokładnie.
- Byłem gotowy. Zupełnie rozluźniony. Oswoiła mnie jej nagość i zaczęło mi się to podobać.
- Poinstruowała mnie:
- >teraz wdech
- Spięła mięśnie brzucha.
- Wystrzeliła jednym ciągiem, najpierw łagodny strumień powietrza droczył się z moimi nozdrzami,
- potem intensywność narastała, wywierając ciśnienie na całej mojej twarzy.
- Nieustannie, głośno wciągałem powietrze do nosa.
- Znowu zmieniło się w bezdźwięczną bryzę. To właśnie ta część była najdłuższa.
- >..iii wyydech.
- Całość trwała koło pięciu sekund.
- Ani trochę mi siostrzyczkowy smród nie przeszkadzał w podnieceniu, liczyło się tylko czekanie na kolejną porcję nieuchronnie zbliżającego się upokorzenia.
- Siostrzyczka mi dawkuje, moja słodka, kochana.
- Usiłowałem powstrzymać wzwód.
- Wolałem udawać, że mi się nie podoba, jak gwałcona w dziewiczą pusię szara myszka.
- Mojego penisa miała jak na tacy a widząc, że stoi, wymyśliłaby jeszcze gorszą karę.
- Jednak gdy znowu połknęła powietrze, musiałem dać za wygraną, na dodatek fakt, że oglądała moją erekcję, tylko ją przyspieszał.
- Widząc, że stwardniałem, powtórzyła cykl jeszcze kilka razy.
- Znudziło jej się: moje ręce zostały uwolnione, ona wykonawszy swoją misję, zeszła ze mnie, odbijając się dupcią od mojej twarzy jak od trampoliny.
- >zlituję się nad tobą, wystarczy ci na dzisiaj
- Nadal leżałem na plecach. Siostrzyczka rozłożyła się na mojej klatce piersiowej.
- Dała mi soczystego buziaka, i jak gdyby nigdy nic powiedziała
- >dobranoc braciszku
- Po czym wsunęła mi głowę pod szyję, ja zaś objąłem ją i zanurzyłem nos w jej kruczoczarnych włosach.
- W tej pozycji już zasnęliśmy.
- * * *
- Następnego dnia zaproponowałem jej rewanż, ku jej uciesze przegrałem.
- Przez kilka kolejnych dni było podobnie.
- Uwielbiałem, gdy śmiała się ze mnie.
- By celowo pogorszyć swoją sytuację, zaczynałem zalotnie:
- >dawaj, dzisiaj nie masz szans ze mną
- >ty zawsze przed walką jesteś kozak wielki, a pode mną jesteś już nikim, wnet byś błagał o przebaczenie
- Racja, bywało, że błagałem. Kochałem, gdy mi to wypominała.
- Gdy już lądowałem pod litością jej dupci, triumfalnym głosem rzucała coś w stylu błękitu policyjnych lamp
- >teraz moja pupa zrobi z ciebie zwykłą szmatę!
- Za to jeden raz udało mi się wygrać. Zgodnie z umową cieszyłem się przez kolejny tydzień szczerą, okraszoną ciepłymi słówkami, siostrzaną czułością.
- Jestem pewien, że jej "kara" cieszyła ją tak samo jak moja.
- Mi podobało się do tego stopnia, że kiedyś byłem bliski zwycięstwa, już siedziałem na niej,
- ale gdy ta złapała mnie nóżkami za szyję, umyślnie dałem się przewrócić.
- Sama się zdziwiła, że poszło tak gładko i po drugim cyklu kary zapytała:
- >przecież już mnie miałeś, co się stało braciszku?
- Chciałem oswobodzić usta, ale ona złośliwie jeździła mi po twarzy dupką żeby uniemożliwić mi odpowiedź.
- Wreszcie wymamrotałem stłumionym przez pupcię głosem:
- >boo... ty.. jesteś taka śliczna.. że mnie rozpraszasz..
- Ze wzruszenia przerwała wykonywanie wyroku i przytuliła się do mnie ze łzami w oczach.
- Nadal byłem unieruchomiony, ale tym razem siłą czułości. Rzuciła melodyjnym głosem:
- >braciszku..
- >to odpuścisz mi dzisiaj?
- >nie.. ale jesteś taki kochany, że muszę cię przytulić..
- Po pół godzinki przytulania i czułości zasnęła, a ja musnąłem ją w czółko na dobranoc, lekko, żeby się nie obudziła i sobie nie przypomniała.
- Marne moje nadzieje - gdy kolejny raz z nią przegrałem, opamiętała się i nadrobiła straty.
- Wymyśliła nową karę dla mnie:
- Oprócz bżdżenia mi na twarz, za każde zwycięstwo mogła raz przyjść do mojego pokoju i rozkazać mi odłożyć klawiaturę i myszkę.
- Wtedy ja miałem zejść z krzesła i położyć na nim tylko głowę, tak, że moja twarz służyła jej za siedzonko - naturalnie,
- nie brała odpowiedzialności za to, co się dostanie do moich nozdrzy, a zwykle bezlitośnie fakt ten wykorzystywała.
- Mogła tak siedzieć na mnie pięć minut - ten czas robiła na moim komputerze co zechce, umówiliśmy się tylko, że nic nie psuje ani nie usuwa.
- Musiałem jej za to pozwolić przeglądać wszystkie moje pliki, historię stron, mogła przeglądać swojego fejsbuczka i pisać z psiapsiułkami.
- Nie szkodzi - nie miałem przed nią nic do ukrycia, wiem przecież, że trzyma moją stronę i nie powie niczego rodzicom.
- Raz grałem jakiś "ważny" mecz ze znajomymi z internetu (w praktyce żaden z nich nie jest ważny, bo taka internetowa tożsamość jest nietrwała).
- Gdy weszła do mojego pokoju z miską winogron i zażyczyła sobie "miejsca", nie miałem wyjścia.
- Wykonałem posłusznie polecenie, ona położyła sobie winogrona na biurku i rozsiadła się wygodnie na mojej buzi gołą pupką, prosto z kąpieli.
- Zapewne nie miała pojęcia, że jest w trakcie internetowego meczu. Pograła chwilę, myśląc sobie z dziewczęcą ignorancją
- >hehe gierka pochodzę sobie xD
- która to ignorancja niezmiernie mnie podniecała. Zaraz to wyłączyła i grzebała sobie po moim komputerze.
- Druzgotała moją reputację, a ja bezsilnie wąchałem jej odbycik i wsłuchiwałem się jak ordynarnie, donośnie mlaskała jedząc winogrona,
- podkreślając tym swoją pozycję i samowolkę. Za moment te same winogrona wąchałem od drugiej strony.
- Czasami przynosiła czekoladę i wycierała obślinione palce o mój goły brzuch.
- Musiałem się zgadzać na takie warunki, bo nie wytrzymałbym nocy bez przekomarzania się z moją siostrzyczką, bez obijania o siebie mokrych od potu ciał, i tym podobnych niuansów.
- Od teraz kiedy tylko słyszałem siostrzyczkę płaczącą w pokoju, pragnąc ją pocieszyć, przytulony szeptałem jej do uszka:
- >siostrzyczko, nie płacz, mogę dać ci się ukarać, tylko nie płacz, proszę, kocham cię
- Często się zgadzała.
- Wtedy ja, żeby poprawić jej samopoczucie, błagałem ją o litość, prosiłem o przebaczenie. Uwielbiała to.
- Z miłości do niej, dawałem jej wyżyć się na sobie.
- Później mi słodziła, jaki to ja jestem kochany.
- "Bawiliśmy się" oczywiście tylko pod nieobecność rodziców.
- * * *
- Sielanka trwała przez większość wakacji, ale jeden dzień szczególnie zapamiętałem:
- Pewnej nocy, po kąpieli, rutynowym zwyczajem udałem się do jej pokoju, pragnąc pojedynku.
- Siedziała już na łóżku, zwrócona w moją stronę, tak jakby mnie oczekiwała.
- Zamknąłem za sobą drzwi i niepewnie podszedłem bliżej.
- Zauważyłem, że w pokoju są jeszcze trzy dziewczyny.
- >sios... trzyczko?
- >no chodź chodź, jak już jesteś to chodź
- Odwróciłem się z zamiarem ucieczki, jednak zwinna siostrzyczka chwyciła mnie pod pachami i przytargała na łóżko,
- a usiadłszy za mną, gilgotała mnie pieszczotliwie i gmerała nosem po głowie.
- Dziewczęta schowane po kątach usiadły w szeregu na łóżku, patrząc na mnie.
- Każda obiektywne 8+/10 i nic w tym dziwnego, bo podobnież moja siostra była wspaniałym okazem, a ładne karyny trzymają się razem.
- Komentowały:
- >ale słodki braciszek
- >wygląda jak dziewczynka
- ta ostatnia opinia mnie zirytowała.
- >mówiłam wam jakie on porno ogląda, co nie?
- Powiedziała z wyraźną satysfakcją z bycia tak poinformowaną.
- >jestem kochaną siostrzyczką i mam zamiar spełnić marzenia tego smyka, będzie udawał, że mu się nie podoba ale nie należy się przejmować
- Martwił mnie tylko jej brak odpowiedzialności oraz mentalność przedszkolaka.
- Szczęście w nieszczęściu - małe dziewczynki lubią swoje zabawki, a jako zabawkę kocha swojego braciszka i umyślnie mnie nigdy nie zepsuje.
- Jednak dopóki godziłem się na jakieś konkretne warunki byłem pewien co mi grozi, a teraz..
- a teraz siedzę tu nie ze swojej woli, nie wiem co mnie czeka.
- Mogłem to przewidzieć.
- Siostrzyczka, nadal mnie łaskocząc, przemówiła:
- >umówmy się tak braciszku: skoro przyszedłeś po pojedynek to będziemy się pojedynkować tak jak zawsze, z tym, że jeśli przegrasz to czeka cię nietypowa przygoda z nami, deal?
- >a.. ale..
- żeby nie dać mi dokończyć skleiła nasze wargi i cmoknęła wielokrotnie, cedząc przez usta słowo po słowie:
- >no wiem smykusiu, że chcesz
- Pozwoliła mi uklęknąć przed nią, bym przygotował się do walki.
- Adrenaliny dodawała obecność trzyosobowej publiki.
- Byłem pewien swoich sił, forma mi dzisiaj dopisywała.
- Wolałem zwyciężyć, nie będąc pewnym moich dalszych losów w roli przegranego.
- Złapałem ją za biodra i sprawnie pchnąłem w bok całe jej ciało, ona oszołomiona moją siłą upadła.
- Przewróciłem ją na plecy i wskoczyłem na nią tak jakbym miał z nią współżyć.
- W locie jej pośladki obiły się o mój krocz, jednak najważniejsze było, że schwyciłem jej łapki i przyparłem do materaca.
- Tym razem to ja zastosowałem sgpin.
- Tryumfalnie rozpocząłem odliczanie:
- >Raz... dwa.. trzy... ał.. no co wy.. kurwa!
- Aby wyrazić swoją dezaprobatę, "publiczność" zaczęła mnie kopać po plecach, ramionach.
- Dalej dzielnie trzymałem swoją pozycję, próbowałem udobruchać stópki, cmokając je w locie.
- >cztery... nie, proszę.. to niesprawiedliwe, pięć... ała, błagam, przestańcie
- Strach było dalej odliczać, bo z każdą cyfrą uderzały coraz mocniej, powoli traciłem siły.
- Cedziłem przez zaciśnięte już zęby:
- >SZEŚĆ... SIEDEM...
- Tłukły mnie a siostrzyczka próbowała się wyrwać w międzyczasie.
- W końcu dostałem tak porządnego kopa w brzuch, że nie wytrzymałem i wstałem żeby oddać jednej.
- Ta zadowolona z udanej prowokacji krzyknęła:
- >co, wkurwiłaś się, dziewczynko?
- Już wyprowadzałem kopnięcie, kiedy siostrzyczka jakby antyterrorysta, z wyskoku upadła na mnie i sparaliżowała mnie ciężarem swojego ciała.
- Czułem na plecach jej spłaszczone, spocone piersi i dyszenie.
- >to nie fair!
- >przykro mi, ja nie odpowiadam za nie
- usprawiedliwiła się, jasno czyniąc aluzję do mojej bezsilności i w moment zrewanżowała mi się tą samą obezwładniającą pozycją.
- Dodatkowo przygniotła mi kark kolanami bym przegrywał w dyskomforcie.
- I tak już się nie oswobodzę, w domu nikogo nie było, nawet uciekając z pokoju dopadłyby mnie w końcu.
- Chciałem to już mieć z głowy:
- >dobra siostrzyczko przegrałem jestem twój już
- Nic to nie dało, do końca musiałem znosić jej triumfalne odliczanie.
- >...dziesięć! haha!
- Wygrywając, każdym razem wydawała słodki, dziewczęcy pisk uradowania.
- Nie mając już nic do roboty na moich plecach, gestem litości zeszła ze mnie łaskawie i cisnęła moimi rękoma o materac.
- Nade mną groźnie pełniły wartę trzy dziewczęta z wlepionym we mnie wzrokiem.
- Przed nosem miałem ich ustawione w szeregu stopy, które były powodem mojej klęski.
- Leżąc obolały, słuchałem co mi siostrzyczka ma do powiedzenia.
- >no więc, skoro przegrałeś ze mną, teraz musisz się pojedynkować z każdą z moich koleżanek. Te, z którymi przegrywasz, wymierzają ci karę i to wszystko.
- Tego już za wiele.
- Moja siostrzyczka miała na wyłączność szmacenie mnie, takim darem nie należy się wszędzie dzielić.
- >"to wszystko"?!
- Wszystkie nóżki ostrzegawczo przybliżyły się do mojej głowy i alarmująco ruszały paluszkami jakby zaraz miały dokończyć to, czego przedtem się dopuściły.
- Ten przekonywający gest wymusił na mnie obediencję:
- >o.. okej... co teraz?
- * * *
- >a teraz ja idę z tobą na rękę!
- Odpowiedziała najniższa, będąca w moim wieku.
- Na drugim końcu pokoju był przygotowany stół z dwoma siedzeniami po przeciwnych stronach.
- Moja przeciwniczka zajęła miejsce, położyła łokieć i rozwarła dłoń, czekając na pretendenta.
- Miała wyraźnie więcej centymetrów w bicepsie ode mnie, ale uznałem, że większość to dziewczęca warstwa tłuszczowa.
- Była w moim wieku, więc ufałem różnicy płci.
- Powstając, zapytałem:
- >ale czy to.. nie za łatwe dla mnie?
- Rozdrażniona pytaniem, wstała z krzesła i własnoręcznie dopchnęła mnie na drugie siedzenie, po czym wróciła do punktu wyjścia.
- Koniec żartów.
- Obolały, ale skoncentrowany, schwyciłem niewieścią dłoń.
- Natarłem gwałtownie, z ogromną siłą, przechyliłem jej ramię do połowy,
- lecz z tego punktu nie mogłem jej ruszyć ani o centymetr dalej.
- Demotywował mnie brak oznak zmęczenia u niej, albo dobrze je maskowała, jedynie skupiała wzrok i zaciskała wargi.
- Zuchwale wyczerpałem zasób sił w pierwszych sekundach.
- Ona dzielnie broniła swojej pozycji, wytrzymała suka.
- Chwilkę tylko trwała jeszcze równowaga.
- Z każdą chwilą mój opór słabnął, a jej uśmiech się rozszerzał.
- Gdy byłem bliski udaru, moja dłoń muskała stołu po przegrywającej stronie.
- W końcu dziewczę huknęło moimi kostkami o blat, pieczętując moją karę.
- Spuściłem pokornie wzrok.
- Na szczęście nie wytknęła mi mojej zarozumiałości i niedocenienia rywala.
- Posłała mi zalotnie całusa, delikatnie tupiąc z uradowania.
- Nie wszystko stracone, jeszcze mogę zminimalizować swoją karę, wygrywając kolejne pojedynki.
- * * *
- Kolej na drugą:
- >to teraz bawimy się w chowanego
- Ubrana była tylko w bluzeczkę i skromne białe pończoszki.
- Wyglądała na dobrą tropicielkę. Giętka, wysportowana.
- Mówiła dość poważnym tonem, wyraźnie biorąc swoją rolę na serio:
- >masz minutę na schowanie się w domu, potem my wszystkie mamy dziesięć minut na znalezienie cię. Jeśli będziesz przez ten czas niezauważony, daruję ci.
- Aż cztery na jednego uciekiniera? Takie reguły były dość krzywdzące.
- Stwierdziłem jednak, że długo grając w różne FPSy, w tym skradanki, byłem wyszkolony lepiej niż niejeden żołnierz.
- Siostrzyczka wyjęła z szafki klucze do domu i z uśmiechem pomachała nimi przed moim nosem, dając mi do zrozumienia, że wszystkie wyjścia są zamknięte.
- Ona sama wyszła na zewnątrz pilnować czy nie uciekam przez okna.
- Nie szkodzi. Nasz stary dom miał kilka pięter, na których można było się dobrze schować.
- Jestem niski, zwinny - niewidoczny.
- Dziesięć minut? Drobnostka.
- Opuściłem pokój, robiąc wrażenie opanowania.
- Zamknąłem drzwi za sobą, żeby nie słyszały gdzie idę.
- I tu, na polu bitwy, skończyło się moje opanowanie. Nerwowo błądziłem w poszukiwaniu dogodnej kryjówki.
- Byłem tak niezdecydowany, że nie zauważyłem kiedy minęła minuta i wskoczyłem do banalnej łazienki na parterze.
- Schowałem się w dużej szafce pod zlewem.
- Dziewczęta startowały na pierwszym piętrze.
- Pocieszyło mnie, że przynajmniej przestrzegały zasad, bo dokładnie po minucie usłyszałem w oddali otwarcie drzwi i stukot biegnących nastolatek.
- Zapanowała cisza - zaczęły chodzić na paluszkach.
- Za moment dało się słyszeć cichutkie kroki dobiegające z klatki schodowej. Brzmiało to jak jedna dziewczyna.
- Pewnie się rozdzieliły piętrami. Ach, jakie one przebiegłe.
- Poszukiwaczka spokojnie zwiedzała cały parter. Wchodziła po kolei do pomieszczeń, niedługo została jej sama łazienka.
- Adrenalina uderzyła mi do głowy, ale miałem plan awaryjny.
- Drzwi zostały powolutku otwarte. Widziałem wszystko przez szparę.
- Po stópkach ją rozpoznałem: to ta najmłodsza! Może mój plan wypali, może ją udobrucham!
- Tylko.. czy już się pokazywać i wybłagać u niej litość, wspierając się tym, że sam dałem się znaleźć?
- A może jednak mnie nie znajdzie?
- Rozglądała się i obracała, jakby czuła moją obecność.
- W końcu pod wpływem napięcia, z impetem wyskoczyłem z szafki i rzuciłem się dziewczęciu do stóp.
- Wystraszyła się, ale zdołałem przytulić się do jej łydek. Mówiłem cicho:
- >błagam, nie mów im, że mnie znalazłaś, zrobię co chcesz
- Chyba się zgodziła, bo jakby gestem zamknęła drzwi na klucz i rozbawiona, odpowiedziała:
- >co chcę?
- >błagam..
- >klękaj
- Rozważałem czy bardziej opłaca się oddać jej, czy jednak znieść oficjalną karę.
- Teraz głupio byłoby mi powiedzieć jej "a zresztą, niech będzie, że mnie złapałaś", więc zdecydowałem służyć.
- Złożyła dłonie przy nosie i wysmarkiwała się w nie przez pół minuty.
- Zdziwił mnie fakt, że nie użyła papieru, no ale byliśmy w łazience, pewnie zamierzała umyć ręce w zlewie.
- >oj, przeziębiona jesteś
- Stwierdziłem pieszczotliwie.
- Oderwała dłonie od twarzy i zrobiła z nich miseczkę. Odchrząknęła jeszcze i splunęła do środka.
- Podsunęła mi to do buzi.
- Wyraźnie uradowana swoją dominacją, rozkazała mi:
- >zlizuj
- "Miska" była wypełniona dziewczęcymi plwocinami. Taką ilość można było pić, a nie zlizywać.
- Zbliżając bezsilnie usta do tego przysmaku, powiedziałem jeszcze
- >ale..
- I nie czekając aż usłyszę kolejne groźby, zanurzyłem się w jej dłoniach.
- Zacząłem siorbać zawartość.
- Gryzłem miękką wydzielinę, wsysałem ją, połykałem.
- Na koniec wylizałem jej paluszki, jak głodny pies miskę po jedzeniu.
- Obtarła mokre łapki o moje policzki.
- >wstawaj
- Miała tyle samo lat co ja, ale gdy powstałem przewyższała mnie o głowę.
- >poliż mnie pod pachami, spociłam się przez ciebie
- Powiedziała, odnosząc się do naszego pojedynku na rękę.
- Podwinęła bluzeczkę, eksponując dziewczęcą paszkę pokrytą drobnymi kropelkami.
- Stanąłem na palcach. Łagodnie trzymając ją za łokieć, przybliżyłem usta.
- Wsunąłem język do ciepłego dołeczka, zlizując słoną zawartość.
- Mlaskałem to miejsce tak długo aż została tam tylko moja ślina.
- Posłusznie przystąpiłem również do drugiej paszki.
- To finalnie ją zadowoliło:
- >okej. Jesteś wolny, ale następnym razem znowu zapracujesz sobie na moją łaskę.
- Opuściła pomieszczenie i znowu byłem sam.
- Poszło gładko, zresztą ta dziewczyna od początku była miła i nie spodziewałem się od niej surowej kary.
- Wyniosłem z tego lekcję - miałem następne pomysły na kary oraz jak udobruchać siostrzyczkę, gdy będzie smutna.
- Moja misja miała trwać jeszcze jakieś 7 minut.
- Instynkt anona podsunął mi pomysł wspaniały - schowam się do piwnicy!
- Nie mieszkaliśmy w Polsce Ż, więc piwnica była schludnym pomieszczeniem, można tam było przyjmować gości.
- Stale przyklejony do ścian, niczym Adam Jensen przemknąłem się do docelowego pomieszczenia.
- Nie miałem wyciszających kroki protez nóg, więc narobiłem trochę hałasu.
- Wystarczająco dużo, by tropicielka poznała moje położenie.
- Nie czekałem długo, żeby usłyszeć skrycie nadchodzącego bossa.
- Jej nie przekabacę na swoją stronę, bo to w jej interesie było mnie złapać.
- Albo ja ją zmuszę do posłuszeństwa, albo ona mnie.
- Nie było czasu. Schowałem się obok wejścia, w ciemności.
- Pończoszkowa otwarła drzwi i szczęśliwym trafem odwróciła się do mnie tyłem, po czym zaczęła zwiedzać piwnicę. Była sama.
- Nadal czując się jak bohater z gry, zakradłem się za jej plecy.
- Rzuciłem się na nią z wyskoku, bo byłem niższy. Złapałem za jej ramiona.
- Zamierzałem ją powalić, ale w moim wykonaniu wyglądało to raczej jak przytulenie się.
- Wystraszona, gwałtownie zrzuciła mnie z barków, a ja upadłem boleśnie na dupę.
- Podjąłem próbę ucieczki z piwnicy. Zgrabna tropicielka w locie chwyciła mnie za włosy i zatrzymała mnie dwa metry przed wejściem.
- Złapała mnie mocno za ramię i przykucnęła przy mnie, zbliżając nasze twarze.
- Bliska śmiechu, z kpiną w głosie spytała:
- >co ty robisz gówniarzu? Chciałeś mnie pobić? Wystraszyłeś mnie, wiesz?
- >nie.. puść mnie, proszę!
- >czemu miałabym cię puścić, skoro cię znalazłam?
- Miała rację, ta ucieczka to było złamanie zasad.
- Spojrzała z zastanowieniem na drzwi do ciemniej piwnicy.
- >wiesz, że mamy jeszcze pięć minut zanim zaczną nas szukać?
- >no i co z tego?
- Wstała i zaczęła mnie targać za włosy do środka. Drugą ręką zakryła mi usta żebym nie mógł krzyczeć.
- >doigrałeś się, będziesz błagał żeby te pięć minut minęło jak najszybciej
- Gdy już znaleźliśmy się w środku, zaryglowała drzwi wszystkimi zamkami.
- Nie dosięgałem najwyższego, więc jedynym sposobem na wydostanie się było przebłaganie jej.
- Przylgnęła plecami do drzwi i nieco rozwarła nogi.
- Targając mnie za włosy, powaliła mnie przed sobą na kolana.
- Od dołu, pod luźną bluzeczką widziałem jej sterczące piersi.
- >pobawisz się ze mną, okej?
- >bo..?
- >bo inaczej powiem twojej siostrzyczce, że oszukiwałeś. Jestem jej najlepszą przyjaciółką, mi najbardziej ufa i zatroszczę się o to, by się obraziła na ciebie.
- Opuściłem głowę. Widząc, że mnie przekonała, kontynuowała:
- >mamy wystarczająco dużo czasu, nauczę cię zabaw analnych
- Puściła moje kudły i porwała mi dłoń. Splunęła na nią kilka razy i rozsmarowała wydzielinę.
- >pokażę ci na sobie
- Odwróciła się do mnie tyłem, podwinęła bluzeczkę i zdjęła majtki.
- Poprowadziła mój środkowy palec do swojej dupki i zaczęła się nim penetrować.
- Po minucie stwierdziła:
- >oddaję ci sterowanie, tylko poliż mnie jeszcze żeby łatwiej wchodziło
- Puściła mój palec i wypinając się, dyscyplinarnie chwyciła mnie oburącz za włosy, robiąc narciarską pozę.
- Rozwarłem samodzielnie jej pośladki i prawie że wgryzłem się w jej odbycik.
- Splunąłem kilka razy do środka i rozsmarowałem po brzegach ślinę językiem, zlizując jeszcze pot. Powkładałem palec do cieplutkiej jamy.
- Nagle dziewczę się odwróciło do mnie. Miałem doskonałą wizurę na jej obnażoną innie cipkę.
- >na mnie już umiesz, teraz włóż go do swojej pupy
- Zwolniła z mojej głowy jedną dłoń i położyła ją na swoim gołym łonie.
- Zdezorientowany poleceniem, popatrzyłem jej w oczy. Szarpnęła mnie za włosy i krzyknęła:
- >no zrób to albo zaraz zrobię to za ciebie!
- Nadal klęcząc przed nią, zbliżyłem obśliniony palec do swojej dziewiczej dupki.
- Powstrzymany bólem, włożyłem zaledwie opuszek. Nie zadowoliło to spostrzegawczej obserwatorki:
- >cały ma wejść, cały!
- Udało mi się zanurzyć palec w gorącym anusie, czułem, że go rozrywam. Dziewczyna miała kolejne żądania:
- >ruszaj nim szybko i jęcz
- Wykonałem polecenie.
- W trakcie mojej gry teatralnej, moja dominująca jedną ręką nadzorowała mnie ciągnąc za mój kołtun, drugą zaś położyła na swojej szparce i zaczęła się subtelnie masturbować.
- To była jej bogini - właśnie przyprowadziła do niej klęczącego sługę i przed poświęceniem go, teraz modli się o przyjęcie ofiary.
- Cicho pojękiwała.
- Gdy już zaczynały mnie piec ścianki odbytu, zapytałem:
- >możemy już wyjść?
- Złapała moją głowę mocno, obiema rękami.
- >najpierw muszę cię poświęcić mojej bogini
- I zderzyła moje usta ze swoją muszelką - już nie potrzebowała dłoni do masturbacji.
- Jej pusia przyciągała zapachem dziewczęcego płynu do kąpieli.
- Wytłumaczyła mi, co nadchodzi:
- >zachciało mi się sikać, nie dotrę już do łazienki a zresztą nie zostawię cię tu samego, bo już się czas kończy i bym przegrała, a koleżance podłogi też nie zabrudzę...
- Wystraszyłem się, próbowałem się oderwać od niej.
- Ku mojej rozpaczy, podczas moich prób oswobodzenia się słyszałem jej jęki podniecenia, im silnej próbowałem, tym bliżej było jej do wrzasku.
- Rozpalona moim sprzeciwem, powiedziała zalotnie:
- >a spróbuj uronić chociaż kroplę
- Z popłynięciem pierwszej łzy, zrezygnowałem z oporu.
- Klęcząc przed nią, miałem problem z dosięgnięciem jej szpary, więc w geście łaski lekko przykucnęła.
- Wystawiłem język jakbym przyjmował komunię, lekko muskając spodek jej cewki moczowej.
- Poleciało kilka kropel, potem sekundowy strumyk.
- Zakrztusiłem się, zacząłem kaszleć. Tropicielka powiedziała potulnie:
- >spokojnie, nie spieszy się nam..
- Mruczałem pod nosem z obrzydzenia.
- Rozkazała mi objąć ustami całą cipkę. Krztusiłem się jej mięsistym łonem.
- Wreszcie, wytrysnął gorący potok i rozpryskał się o mój czuły język.
- Miałem czekać aż substancja sięgnie mojego podniebienia i rozciągnie mi policzki swoją objętością.
- Ogrzana dziewczęcym ciałem, uszlachetniona aromatem cipki ciecz o metalicznym posmaku wypełniła moją jamę ustną, przekazując mi przyjemne ciepło.
- Jednym głośnym połknięciem wchłonąłem całość w głąb organizmu, rozciągając przełyk ogromnym ładunkiem.
- Intensyfikowało to moje wrażenia smakowe.
- Dziewczę dokładnie słyszało jak przełykam jej miłosny nektar.
- W pewnym momencie nie zdążyłem połknąć całości i kropla popłynęła rzeczką po moim policzku.
- Zauważyła to i bez słowa wyjaśnienia spoliczkowała mnie.
- W odpowiedzi jeszcze mocniej przycisnąłem usta do źródła, by dać jej świadectwo lojalności.
- Wsunąłem język pod resztę jej cipki, aby rwący strumień nie schodził z toru. Zacząłem nim ruszać, co służyło jej uniesieniom.
- Widząc moje posłuszeństwo, opiekuńczym głosikiem powiedziała:
- >pij kochanie.. nie bój się, to zdrowe..
- Teraz już jęczała w ekstazie.
- Doznała uniesienia religijnego, jak fanatyczka - poświęcając mnie w ofierze swojej świętej, nieskazitelnej cipce, ta w zamian nasycała jej mózg rozkosznymi skurczami.
- Zaraz gdy wyczerpał się zasób moczu, popłynął jeszcze sok samej cipki.
- Potulnie spożyłem to, czym mnie obdarowała. Aby higieny stało się za dość, finalnym aktem wylizałem dokładnie cały dozownik miłosnych nektarów.
- W sumie, głupio mi było. Przeprosiłem ją za swoje niesportowe zachowanie, ta z uśmiechem odpowiedziała:
- >no widzisz, jaki ty potrafisz być kochany!
- Podniosła mnie i ku mojemu zaskoczeniu, nie brzydziła się dać mi soczystego buziaka po tych wszystkich przyjemnościach.
- Przytuliliśmy się. Byłem jej wdzięczny za to, że dała mi szansę na odkupienie winy.
- Niestety i tak musiałem oficjalnie przyznać, że mnie znalazła.
- Wracając do pokoju mojej siostrzyczki, trzymała mnie za rękę.
- W drodze odwracała się do mnie i wysyłała mi uśmiech, widząc jak grzecznie idę z nią, by potwierdzić jej wygraną.
- * * *
- Wszyscy z powrotem znaleźliśmy się na wielkim materacu.
- Przyszedł czas na trzecią dziewczynę.
- Ta była najmasywniejsza z nas wszystkich. W klasycznym pojedynku powaliłaby mnie po prostu się na mnie kładąc.
- Miała bardzo dobre geny, bo choć trochę puszysta, jej skóra była gładka, wolna od cellulitu.
- Swoją drogą to ona ciągle przezywała mnie "dziewczynką".
- >to teraz policzkowy pojedynek!
- Nie znałem tej zabawy, więc poprosiłem siostrzyczkę o wyjaśnienie:
- >zasady są proste: siadacie naprzeciwko siebie i na przemian z otwartej dłoni uderzacie się po twarzy, ten kto pierwszy się podda, spadnie z krzesła albo rozpłacze, przegrywa. Z czasem będziecie mieli więcej uderzeń na ruch. Poddać się można tylko podczas swojej tury.
- A więc nadeszła pora zemsty za jej złośliwości.
- To tylko słaba dziewczyna, ileż bólu ona zniesie?
- Oboje z zapałem usiedliśmy naprzeciwko siebie, rzucając sobie zaczepne spojrzenia.
- Jeśli ma jakieś zarzuty co do mojego wyglądu, niech mnie zbije porządnie, niech wyłoży kawę na ławę,
- zamiast co chwila prowokować swoją arogancją.
- Miałem mnóstwo pretensji do niej o tą "dziewczynkę" i zamierzałem wykorzystać tę okazję, by dać upust złości.
- Maksymalnie wsunęliśmy krzesła, zbliżając nasze konkurujące twarze jak to tylko możliwie.
- Sędzią była pani pończoszkowa:
- >na razie po jednym
- Moja rywalka podsyciła mnie furią swoim zaproszeniem do walki:
- >dziewczynki mają pierwszeństwo
- Byłem przekonany, że zejdzie jej ten uśmieszek z twarzy jak tylko zostanie w nią uderzona.
- Solidnie przymierzyłem się do ciosu i prasnąłem ją dziecięcymi łapkami w mięciutki policzek.
- Aż przez moment było mi jej szkoda, bo tak przyjemna w dotyku była jej buzia.
- Ogromnie się zawiodłem, bo ani na moment nie zmienił się jej wyraz twarzy.
- Tłumaczyłem sobie: trudno, pewnie była wytrzymała, bo kobiety w końcu są odporne na ból.
- Jak kilka razy jeszcze tak dostanie to się nagle rozpłacze.
- Na pewno.
- Przekonany swoich sił nadstawiłem swoją twarz, tak jak narzucały zasady.
- Ona się nie przymierzała. Ułamek sekundy.
- Pogłębiło się moje rozczarowanie gdy przyjąłem pierwsze trafienie.
- Odgłos był bardzo groźny. Tak jakby mi petarda wybuchła pod uchem.
- Jej siła.. wymuszająca pokorę, ale na razie rozpalała mój gniew.
- Miała większe, grubsze palce niż o dwa lata młodszy gówniak-suchoklates.
- Już po pierwszym strzale podejrzewałem kto wygra tę imprezę, jednak honor zobowiązywał.
- Niestety już dawno nie miałem do czynienia z bólem i zapomniałem jak trudno się go znosi,
- z tego płynęła moja fałszywa pewność siebie.
- Moja tura.
- Natarłem, pobudzony jej dotkliwym ciosem.
- Nadal ma ten sam wkurwiający uśmieszek na twarzy.
- Momentalnie oddała, moja głowa aż odskoczyła o 90 stopni.
- W próbie zamaskowania jej siły, wróciłem sprężyście głową na miejsce.
- Sędzia informowała:
- >teraz macie po dwa ruchy
- Tak! To moja szansa. Dwóch pod rząd nie wytrzyma.
- Zaatakowałem, wydając odgłosy wysiłku.
- Gdy nie odniosło to na niej żadnego wrażenia, poczułem bijącą od niej wyższość, jej starszeństwo.
- Płakać mi się chciało nie z bólu, ale z bezsilności, tak bardzo pragnąłem jeszcze kilka razy jej przypierdolić.
- Zamiast tego, musiałem znów się nadstawić. Cholerne zasady.
- Z drugim uderzeniem wydałem z siebie jęk bólu, jak kundelek.
- Już gwarantowany miałem siniak na policzku.
- Po kolejnej serii, tym razem po trzy strzały, rozważałem rzucenie się jej do stóp.
- Każdy cios majtał jej ogromnymi cyckami, namawiając mnie do odrzucenia woli walki.
- W ostatniej chwili jednak odegrałem sobie w głowie swoją ulubioną, triumfalną muzykę.
- >po sześć ruchów
- Chwila prawdy. Nie wiem co będzie ze mną jeśli to na nią nie podziała.
- Dylemat - poddawać się, czy walczyć do końca.
- A zresztą, co mi tam. Nie mam nic do stracenia, najwyżej trochę poboli.
- Nawet jeśli przegram, siostrzyczka zaraz przytuli mnie jak dzielnego żołnierza i złagodzi moje cierpienie, może da mi cycusia do buzi.
- Wyprowadziłem kolejną serię, każdą z porządnego zamachu, za każdym razem rozpaczliwie stękając.
- Dalej nic. Roześmiała się tylko, pogłębiając moją paranoję.
- Przerażony nieuchronnie nadchodzącą ripostą, rozpłakałem się.
- Słodkimi oczętami błagałem żeby tego nie robiła. Jednak według zasad, nie mogłem się teraz poddać.
- Uśmiechnięta pokazała ząbki.
- Gdy brała zamach, krzyknąłem:
- >nie, błagam!
- Zanim zrzuciłem się z siedzenia, zdążyła raz jeszcze uderzyć.
- Zamiast gonić mnie po pokoju, wyręczyła się koleżankami:
- >przytrzymajcie mi go
- Siostrzyczka wraz z pończoszkową tropicielką, jak fanatyczki religijne rzuciły się na mnie i w mig przygotowały ofiarę do poświęcenia swojej bogini.
- Mocno trzymany za ramiona, klęczałem przed swoim postawnym katem.
- Gdyby nie ugięte nogi, wyglądałbym jak przybity do krzyża.
- Dziewczę łaskawie podeszło, aby spłacić swój dług.
- Na dodatek została udzielona mi reprymenda:
- >braciszku, kocham cię ale proszę nie łam zasad! wiesz dobrze, że nie możesz się poddać jak już uderzysz
- Tym razem moja oprawczyni postanowiła porządnie przymierzyć się do ciosu.
- Z hukiem przyjebała mi w twarz, ja tylko otworzyłem usta w bezdźwięcznym grymasie.
- Ciosy trwały dłużej niż zwykle przez te ogromne zamachy.
- Po trzecim ciosie ryczałem rzewnie, a jeszcze czekały na mnie dwa.
- W końcu, gdy stało się zadość, dziewczyny mnie puściły.
- Upadłem na materac obok, chowając twarz w dłonie.
- Siostrzyczka już się pochylała, by mnie ukochać, kiedy odezwała się do niej pończoszkowa:
- >wiesz, on nie pierwszy raz próbuje cię oszukać. Prawie zapomniałam ci o tym powiedzieć, ale gdy znalazłam go w piwnicy naskoczył na mnie, a potem chciał uciec
- >to prawda braciszku?
- Usłyszawszy ten dialog, jeszcze bardziej się rozpłakałem, żeby rozładować napięcie i przygotować się na kolejne przykrości.
- Siostrzyczka jednoznacznie odebrała to jako dowód oskarżeń:
- >oż ty mały draniu!
- Siostrzyczkowa otucha była ostatnią rzeczą dla której walczyłem.
- Ta złośnica mi odebrała, bo na czas zabawy tylko moja siostrzyczka mogła inicjować czułości, ja nie mogłem o nią ot tak poprosić.
- Nie wystarczyło jej mnie upokorzyć. Musiała jeszcze zwrócić mojego ostatniego sojusznika przeciwko mnie.
- * * *
- Dziewczyna wyraźnie zła na swojego braciszka, powiedziała do koleżanek:
- >i co ja z nim zrobię teraz?
- Odezwała się ta która masakrowała mnie przy stołku:
- >wiesz, możesz go..
- Pokazała mojej siostrzyczce gest: ułożyła palce w otwór wpychała tam inny palec.
- Ta zachwycona pomysłem, po cichu wyjęła z szuflady pasek z dildo i lubrykant.
- Nawet nie patrzyłem na to, nie byłem świadom tego co nadchodzi.
- Nasmarowała narzędzie zbrodni i je przyodziała. Uzbrojona. Gotowa do tłamszenia nieistniejącego oporu.
- Przewróciła mnie jedną ręką na brzuch. Uklęknęła za mną.
- Szarpnęła mocno moimi nogami, i wetknęła je w przestrzenie między udami a łydkami.
- Poczułem na dupie, zaraz nad dziurą, coś bardzo zimnego i mokrego, ale było już za późno - zatrzasnęła moje nogi w swoich.
- Rozłożyłem ze strachu ręce i wyciągnąłem je do przodu, próbowałem chwytając za materac odepchnąć się od napastnika.
- Niestety, siostrzyczka drapieżnie schwyciła moje dłonie, przełamując moją ostatnią linię obrony, rozbrajając mnie zupełnie.
- Pociągnęła je do siebie, tak jakby mnie chciała ujeżdżać.
- Obniżyła drąga, by zaprowadzić go do celu. Błądziła chwilkę po mojej kości ogonowej, by finalnie wjechać mi w odbyt ze śliskim odgłosem.
- Rozpoczęła standardową procedurę oswajania konika.
- Moje ręce to wodze.
- Szarpnęła nimi nonszalancko, po czym krzyknęła:
- >wio koniku!
- Płakałem coraz głośniej. Raz po raz rozrywała mój dziewiczy odbyt a ja tylko zmieniałem ton płaczu w rytm tortury.
- To śmieszne, bo jednocześnie płakałem i jęczałem jak dziwka.
- Przez moment czułem pieczenie i dyskomfort, ale zaraz zrobiło mi się przyjemnie.
- Tylko moje poczucie wartości mogło na tym ucierpieć, ale nie dopóki robiła to moja kochana siostra.
- Na przekór jej, uznałem to za czułość i wynagrodzenie.
- Puściła moją prawą dłoń, myślałem, że już chce mnie uwolnić.
- Skądże znowu.
- Jak już tylko wymierzyła mi solidnego klapsa i obściskała dłonią mój pośladek, z powrotem skradła mi jedyną wolną kończynę.
- Wszystkie dziewczęta obserwowały jak przerabiano mnie na zupełną odwrotność mężczyzny.
- W ich oczach straciłem wartość jako potencjalny partner do rozrodu. Pogodziłem się z tym.
- Siostrzyczka pochyliła mi się do uszka, spytała bez ofensywy:
- >nie chce mi się już ciebie trzymać, już i tak wiesz, że w razie czego cię zmuszę więc współpracuj, okej?
- Zwolniła żelazny uścisk nóg i puściła moje ręce, ja pozostawałem w bezruchu, spodziewając się kontynuacji aktu.
- Doczekałem się za to rozkazu:
- >usiądź proszę na mnie
- Podniosłem się o własnych siłach i odwróciłem się do niej.
- Siostrzyczka siedziała z wyciągniętymi ku mnie rękoma, jakby chciała się przytulić.
- Wiedziałem o co chodzi, ale nie było wyjścia.
- Dałem nura w jej ramiona, mając nadzieję, że chociaż teraz da mi odrobinkę czułości.
- Jednak nie tym razem.
- Owszem, objęła mnie mocno, byliśmy splątani tak jak gdy ją pocieszam.
- Dziś jednak ta sama pozycja miała inny cel - dobrowolne wyrzeczenie się mojej męskiej dumy.
- Dobrowolne - bo gdybym walczył, to nawet po takim incydencie jeszcze mógłbym być nazwany mężczyzną.
- Niepewnie, dygając z podniecenia, nakierowałem anus na znajomego mu bolca.
- Przytuliłem się mocno do siostrzyczki.
- Wyręczyłem ją. Skakałem po jej łonie klaszcząc chłopięcymi pośladkami. Ku jej uciesze, wreszcie postanowiłem karać się samodzielnie:
- >zuch chłopak
- powiedziała, po czym w locie sprzedała mi kilka mokrych buziaków.
- Nasze "miłości" przerwała prośba dziewczyny z którą pojedynkowałem się na policzki:
- >mogę ja go tak przeszkolić chwilkę? Zabawkami trzeba się dzielić
- >chcesz naprawdę? No dobra
- Byłem przerażony.
- To przez nią będę musiał goić rany na policzku.
- To ona ciągle widziała we mnie dziewczynkę.
- To ona będzie mieć największą frajdę z robienia ze mnie dziewczynki.
- Teraz ja, jej ofiara, miałbym jej pozwolić wyssać z siebie całą męską godność.
- Niestety. Siostrzyczka jednoznacznie zasygnalizowała:
- >złaź
- >nie, błagam siostrzyczko, ty to rób, nie oddawaj mnie..
- >ale już nie jesteś tylko moją zabawką, braciszku, złaź
- i chłodno odepchnęła mnie aż się wyjebałem na brzuch, a dopiero co byliśmy wtuleni w siebie.
- Pertraktowała z moją oprawczynią:
- >już ci przypnę ten pasek z dildo..
- >nie. Niech on to zrobi
- W jej spaczonej wizji, dobrowolnie miałem pójść do swojego kata.
- Musiałem wręczyć mu narzędzie tortur, a może jeszcze pokazać jak na mnie go najlepiej używać.
- >.. i niech poskacze na mnie dokładnie tak jak na tobie
- Czyli mało tego, że miałem się jej oddać - miałem się do niej przytulić - a więc pozwolić katowi mnie udręczać w miłosnej, pojednawczej pozie,
- zarezerwowanej tylko dla mojej siostrzyczki, a już na pewno nie dla kogoś kogo tak bardzo nienawidzę.
- Potem jeszcze miałem samodzielnie wykonać na sobie wyrok - wyręczając swojego kata, oczywiście.
- >a. w sumie to dobry pomysł
- Łzy mi napłynęły do oczu, gdy moja własna, kochana siostrzyczka się na to zgodziła.
- Leżałem płasko na materacu.
- Siostrzyczka rzuciła mi przed nos pasek z mokrym, otłuszczonym dildo - ona się już ze mną rozprawiła.
- Podnosząc głowę do góry, piorunował mnie wzrok tamtej Nemesis.
- Wahałem się i rzuciłem jej nienawistne spojrzenie.
- Otrzymałem od niej dyscyplinarnego plaskacza, uwielbiała bić leżących.
- Mój wstręt do niej był coraz większy.
- Rezygnująco, szlochałem cichutko. Z bólu zaciskałem zęby.
- Opuściłem zupełnie głowę żeby ukryć mój żałosny wyraz twarzy.
- Kątem oka wciąż widziałem jej śliczne nóżki i stópki w zrelaksowanym siadzie. Spokojnie na mnie czekała.
- Ona nadal tam jest i płacz nic nie zmieni.
- Przyuważyła moje łzy skapujące na pościel.
- >znowu płaczesz? co ty dziewczynka jesteś?
- Dość kurwa. Zerwałem się i wyjebałem jej plaskuna na ryj za tą "dziewczynkę".
- Rozwarła szeroko oczy i usta ze zdziwienia.
- Zrewanżowała się kilkukrotnie silniejszym plaskaczem.
- Upadłem żałośnie obok niej.
- Zakryłem twarz dłońmi i rozpłakałem się jak dziecko. Próżne było moje powstanie:
- >ale beksa z ciebie, dziewczynko
- Poza tym nikt się nie odezwał, nikt nie zareagował.
- Przez moment głośno ryczałem w cichym pokoju.
- Doznałem katharsis wywołanego płaczem. Pomyślałem, że muszę przez to dzielnie przejść.
- Wciągnąłem katar, odsłoniłem mokrutką od łez twarz i chwyciłem narzędzie mojej zagłady.
- Uklęknąłem przed jej wspaniałym ciałem. Wizję nieco przysłaniały mi jej monumentalne cycki.
- Pochyliłem się i drżącymi rękoma owinąłem pasek wokół jej łona.
- Zapiąłem solidnie żeby się nie narażać - przy takiej zaciekłości ruchów dildo mogłoby przypadkiem spaść.
- Podniosłem się i jeszcze na chwilę opuściłem wzrok.
- Jeszcze uroniłem łezkę. To konieczność.
- W końcu zacisnąłem zęby i zanurzyłem się w objęcia mojego kata, lądując policzkami w wyeksponowanym biuście.
- Nadal brzydziłem się nią, przez to jak mnie traktowała, przezywała.
- Z drugiej strony jednak... z jej miękkich piersi biła opiekuńcza ciepłota...
- Ona również mnie silnie przytuliła, choć raczej dla wygody niż z miłości.
- Poczułem na całym ciele jej gorący brzuszek i czułe ramiona. Jej wielkie, płonące piersi wchodziły mi pod pachy.
- Honor nie pozwalał dać mi się omamić, bo przecież jej zamysłem było mnie jeszcze bardziej sponiewierać.
- Zacieśniła objęcie i coraz dokładniej czułem wrzące, lepkie od potu ciało.
- Ta rozgrzewająca mnie pierś którą mam pod pachami, ten puszysty, opatulający brzuszek..
- Zacisnąłem mocniej zęby żeby przypadkiem nie przestać żywić do niej wstrętu.
- Celnie nakierowałem anus na starannie założone przeze mnie dildo, weszło jak w masło.
- Niestety, każde opadnięcie na dildo lub podniesienie się, roziskrzało tylko nasz kontakt cielesny.
- Wrażenie czułości bijącej od jej ciała zintensyfikowało się po stokroć gdy tylko zacząłem się o nią ocierać,
- w górę i na dół, w górę i na dół.
- Ostatnie mury do twierdzy mojego honoru zaczęły się walić.
- Wszystkie moje urazy do niej - one nie miały szans.
- Z jej objęć już nie dało się wyjść nienawidząc jej i nie pragnąc więcej jej bolesnych szykan. Tak hipnotyzowała swoje ofiary.
- Odezwała się do mojej siostrzyczki ironicznie:
- >on nie jest za mały żeby patrzeć na cycki?
- Siostrzyczka zacytowała tekst który pewnie zasłyszała z demotków albo innych komixxów
- >are you fucking kidding me?
- Dziewczę obnażyło swoją pierś i z powrotem przycisnęło mnie do siebie.
- Sztywne sutki dotkliwie nadziały się pod moje pachy, może wstrzyknęła nimi jakiś eliksir miłości,
- bo ostatecznie przełamało to moją ostatnią linię obrony. Stało się.
- Wybaczyłem jej, pojednałem się.
- Odrzuciłem już honor mężczyzny, wartości człowieczeństwa.
- Jak do tej pory wolno oscylowałem, aby ograniczyć doznawanie jej ciała, tak teraz kicałem jak króliczek, żeby nasycić jej żądze,
- dodatkowo dla niej postanowiłem kiwać dupką w tę i we w tę.
- Dobrowolnie się rozpędziłem - nadstawiłem drugi policzek, jak Chrystus.
- Kiedy tak się dla niej penetrowałem, wszystkie moje pretensje do niej przegrały. Zniknęły.
- Kochać, a nie nienawidzić.
- Mimo mojego aktu służby, nadal regularnie okładała mnie po twarzy. Już nie bolało, ekstaza sługi przesłaniała ból.
- Profilaktycznie po każdym uderzeniu przyspieszałem polerowanie mojego anusa.
- Było jej mało:
- >powiedz natychmiast, że jesteś dziewczynką!
- >c.. co?
- zdezorientowany spytałem w locie.
- Dziewczę nie pokusiło się o słowo wyjaśnienia i niewerbalnym przekazem wyprowadziło dotkliwy cios wprost w mój obolały policzek.
- Na tyle zbiła moje poczucie wartości, że nie uznałem tego za ofensywne.
- To uderzenie znaczyło zwyczajnie "to co słyszałeś". Ona mi w ten sposób wyjaśnia - taka jest kochana.
- Odpowiedziałbym "aha, okej" czy "zrozumiałem, dobrze", ale teraz miałem za zadanie wykrzyknąć coś innego.
- >jestem.. dziewczynką
- >jeszcze raz, nie słyszałam!
- Jej żądaniu akompaniował następny dotkliwy policzek.
- Niech mnie bije, miękkość jej rozpłomienionego ciała uśmierzała ból.
- >jestem dziewczynką!
- >naprawdę? nie wierzę!
- Splunęła mi w oczy, przez które już nie widziałem nic, bo były pełne łez i śliny.
- Nie spostrzegłem gdy znowu ugodziła moją buzię.
- Byłem cały czerwony i trafienia stawały się coraz przykrzejsze.
- >JESTEM DZIEWCZYNKĄ!
- Nagle zderzyła nasze usta i pocałowała mnie.
- Odurzony nie ruszałem swoim językiem, ona zaś zdolnie pieściła moje podniebienie i obśliniła mi całą brodę.
- Wnet przerwała ten akt wodnistym cmoknięciem, po czym stwierdziła:
- >to prawda, nawet całujesz się jak pierdolona dziewczynka
- Złapała mnie za biodra i cisnęła przed siebie. Wylądowałem brzuchem na materacu.
- Nie miałem siły się ruszać, dyszałem, ślina kapała mi z ust. Byłem wycieńczony.
- * * *
- Podniosła mnie siostrzyczka, leżałem jej na rękach. Obtarła mi łzy i zalegającą w oczach ślinę. Głaskając mnie po głowie, pocieszała mnie:
- >spokojnie.. już prawie koniec
- Przywarła buzię do mojej i opiekuńczym gestem cmoknęła kilka razy.
- >p...pr..prawie?
- >no jak to? Jeszcze dziewczęta muszą wymierzyć swoją karę
- Dała mi uspokajającego buziaka prosto w usta.
- >a ona nie wymierzyła?
- wskazałem na moją plaskunową oprawczynię
- >to była tylko premia za jej wspaniałe zwycięstwo, a co z pozostałymi?
- Jeszcze kilka razy mokro pomlaskała mnie po wargach, żeby mnie ułagodzić.
- Podniecają mnie te chwile czułości podczas których wiem, że zaraz i tak trzeba będzie przejść do rzeczy.
- Nie widząc sensu w kłóceniu się, opuściłem wzrok i oddałem się w ramiona siostrzyczki, sygnalizując jej, że bez wysiłku może przejść do dominującej pozycji.
- Robiła to bardzo szybko i bezboleśnie, bo jeśli nie stawiałem oporu to z pozycji przytulania w dwie sekundy zgrabnie układała moje ciało w pokornej pozycji, kończąc schoolgirl pinem.
- Na tę okazję użyła nieco innej pozycji, mianowicie usiadła za moją głową tak, że czułem we włosach jej mokrą pusię.
- Dłonie klasycznie powędrowały na powierzchnię jej nóżek, a więc pachy miałem wypełnione jej ciepłymi udami.
- Ja już zrezygnowałem, ale ona dalej by tłumiła swoimi zgrabnymi kończynami mój nieistniejący opór.
- Spytała łaskawie:
- >wytrzymasz dzielnie w bezruchu czy któraś ma cię trzymać za nogi?
- >siostrzyczko..? nie wiem..
- >dobra rozbierajcie się, niech jedna zawsze go tam unieruchamia od tyłu
- Dziewczęta powstały i jakby w spektaklu wszystkie odwróciły się do mnie tyłem.
- Jednocześnie zaczęły obnażać swoje dupki.
- W międzyczasie sprawdziłem, czy moja kochana siostrzyczka czuwa.
- Spróbowałem ze wszystkich sił oswobodzić się z jej żelaznego uścisku.
- Na szczęście moje dłonie, pod wpływem jej siły z przyklaśnięciem spadły na powierzchnię jej ud,
- a moja głowa ani myślała wyskoczyć spod ich kurczowego ścisku.
- Świetnie. Rozluźniłem się wygodnie, już nie martwiąc się, że miałbym szansę uciec.
- Skrępowany cielesnymi więzami mojej siostrzyczki, mogłem jedynie przyglądać się zbliżającemu się fatum:
- Dupka tej w mojej wieku była tak jędrna, że ściągnąwszy obcisłe majtki, pośladki prężnie odskoczyły jej do góry.
- Druga, tropicielka, odziana wyłącznie w pończochy odwinęła zgrabnym ruchem górną ich część, wykonując zalotny półprzysiad.
- I wreszcie Nemesis. Monumentalne wręcz rozmiary pośladków nie ujmowały im piękna i gracji z jaką falowały podczas obnażania, niepokoiła mnie wyłącznie jej waga.
- Gdyby pozostała we mnie krztyna honoru, wierzgałbym pewnie, usiłował się uwolnić, nie widząc nic pięknego w tym co nieuchronnie nadchodzi.
- Jednak mało powiedzieć, że wyrzekłem się nienawiści - ja się tego domagałem, nawet od tamtej oprawczyni.
- W środku krzyczałem, błagałem o to.
- Pakując mi śliski, zimny drąg do dupy, grzmocąc mnie po twarzy, kochana siostrzyczka i jej ekipa sukcesywnie wpoiły mi moją rolę.
- Czas na pierwszą, tę najmłodszą.
- Czas było zapłacić karę za wątłość moich mięśni.
- Stanęła nade mną. Powolutku obniżyła odbezpieczoną pupkę. Wstrzeliła się bezpośrednio między obie nogi mojej siostry.
- Z lewej i z prawej ogradzają mnie uda, z tyłu zamyka przestrzeń łono, sklepienie przysłania mi ta najgroźniejsza - pupa.
- Stąd nie było ucieczki, nawet światło nie przejdzie.
- W każdym kierunku pewna część dziewczęcego ciała stanowiła wartę.
- Upadła z plaskiem. Zamiast usiąść na mnie spokojnie, zaczęła się śmiesznie huśtać pośladkami na mojej buzi.
- Jej dupcia była tak niesamowicie sprężysta, że mogłaby próbować mnie nią miażdżyć skakając po mnie a i tak nie odniósłbym obrażeń.
- Wierciła się we wszystkie strony, tak jakby czyściła pupę na mojej twarzy. A może to moją buzię chciała wypucować do połysku.
- Albo to rytuał: Ofiara miała wpierw poobcować z najpodlejszym organem ciała oprawcy żeby móc godnie przyjąć karę.
- Gdy już zaznajomiłem się z każdym zakamarkiem jej dupci, zwolniła ruchy, spięła mięśnie i zebźdźiła się kilka razy.
- Mówiła nawet ironicznie, zakrywając palcami usta:
- >ups, przepraszam!
- Jej kara była całkiem przyjemna, gazy były krótkie i subtelne, dokładnie tak jak na słodką nastolatkę.
- Gdy już zapowiedziała, że oddaje ostatni strzał, cmoknąłem ją soczyście w odbycik na pożegnanie.
- Zupełnie bezinteresowna uprzejmość z mojej strony, bo nie oczekiwałem w zamian ułagodzenia kary.
- Choć okupiony oparami trawiennymi i upokorzeniem, był to raczej relaksujący masaż, aniżeli kara.
- Naprawdę poczułem się lepiej.
- Podeszła do mnie tropicielka. Za łamanie zasad już mnie ukarała. Teraz następowało planowe upokorzenie przegrańca.
- Przyparła mi do nosa swoje stopy w białych pończochach. Sztachnąłem się kilkukrotnie ich zapachem.
- Gdy przybliżała znajomą mi już pupę, uderzył mnie zapach mojej śliny która się tam ostała z piwnicznego incydentu.
- Natarłszy na moją buzię, upaćkała mnie w śmierdzącej mazi, zmieszanej z świeżym, dziewczęcym potem.
- Nagle podniosła dupkę i usiadła mi centralnie na ustach. Wiercąc się, zmusiła mnie do otworzenia ich, do udostępnienia mojej jamy ustnej jej odbycikowi.
- Kazała mi lizać, cmokać, robić cokolwiek żeby było jej przyjemnie.
- Ślina aż bulgotała od silnych, regularnych gazów, które teraz musiałem połykać.
- Pobudziło to moje gruczoły. Gdy tylko pojawiła się kolejna porcja wydzieliny, nałożyłem ją językiem na słonawą od potu dupkę.
- Gdy jej pupcia już ociekała, wskakiwała z powrotem na moją twarz.
- Rozsmarowywała na niej kleistą substancję, a potem z impetem ubijała ją, podskakując dupką jak króliczek, głośno plaskając pośladkami.
- Cykl powtórzyła kilka razy.
- Stanęła nade mną groźna, cycata Nemesis.
- Niedbale zrzuciła na mnie swoje ciało, oddając je sile grawitacji.
- Ogromne pośladki aż przyklasnęły na moich policzkach.
- Co ciekawe, mój nos doskonale trafił w jej otwór analny.
- Chwyciła od dołu uda mojej siostry i boleśnie wgniotła moją głowę w materac, tak jakbym planował uciekać przed nią.
- Oparła na mojej twarzy cały ciężar swojego ciała. Byłem szczelnie zatrzaśnięty w przestrzeni, gdzie miała odbywać się zagłada.
- Na szczęście, hojnie obdarowywała mnie upadlającym podmuchem, więc miałem czym oddychać.
- Chwilami się dusiłem, wtedy wierzgałem i usiłowałem podnieść swoją głowę i ręce.
- Strażniczka jednak czuwała.
- Dało się słyszeć komentarze dziewcząt:
- >patrzcie jaki kochany, on tak wierzga żeby dać nam satysfakcję
- Szczęście w nieszczęściu, napierała na moje nozdrza bez dłuższej chwili wytchnienia.
- Nawet moja siostrzyczka tak nie potrafiła, to chyba od niej się nauczyła tej sztuczki z połykaniem powietrza.
- Przeraźliwie donośny dźwięk jej bżdżenia upokarzał mnie najbardziej.
- Usłyszałem roześmianą siostrzyczkę.
- >o fuuuj xD szkooda mi go trochę w sumie, ale uwielbiam to robić, jemu też się to podoba trochę
- Wreszcie i moja oprawczyni okazała mi współczucie odczepiając ode mnie pupę i ostatecznie zwracając mi wolność.
- Jakoś tak zsolidaryzowałem się z moimi gnębicielkami:
- >siostrzyczko
- >no co tam dziecino moja słodka?
- >jeszcze ty, bo chyba zapomniałaś
- Reszta dziewcząt zrobiła miłosierne spojrzenie i powiedziały słodkim głosem:
- >paatrz jaaaki kochany, jak ci się daje
- Podniosła się podpierając mocno na moich słabych rękach i zaraz przywarła pupkę do mojego nosa.
- Czekając, aż dotrze do jej jelit kolejna porcja upokorzenia, mówiła:
- >jest bardzo kochany. Ja na dzisiaj miałam mu już odpuścić a on dalej by się bawił ze mną.
- Aby miała pewność, że przyznałem się z czułości a nie ze strachu,
- mlaskałem jej odbycik w międzyczasie i spodobało się jej to tak, że karała mnie dłużej niż zwykle.
- Powoli traciłem przytomność, jednak nagle poczułem zwolnienie wszystkich krępujących sił.
- Oto siostrzyczka litościwym gestem oddała mi swobodę ruchów.
- Spróbowałem wstać.
- Zataczałem się, miałem wizję jak po otrzymaniu sporych obrażeń w jakimś FPSie.
- W końcu, tak jak leżałem, tak upadłem z powrotem na ziemię z osłabienia i rozłożyłem ręce.
- Na domiar złego odezwała się ta największa, która dopiero co mnie karała:
- >hehe, ofiarę trzeba dobić!
- Po czym raz jeszcze rozsiadła się na mnie.
- Podniosła moje ręce, lecz z kpiną stwierdziła
- >już go nawet przytrzymywać nie trzeba
- I nonszalancko cisnęła moimi dłońmi o materac.
- O dziwo obroniła mnie moja siostrzyczka:
- >ej dobra zejdź już z niego, bo on zaśnie tam
- Istotnie czułem, że zaraz zasnę pod jej puszystą dupką, ale słowa mojej siostry podziałały.
- [i]fragmenty pisane kursywą pochodzą z innej mojej pasty[/i]
- Myślałem, że to już koniec. Spytałem siostrzyczkę błagalnym tonem:
- >możemy już iść spać?
- >przed snem należy odmówić paciorek!
- odpowiedziała, śmiejąc się.
- Zdecydowanym ruchem przewróciła mnie na brzuch i wskoczyła na mnie, klasycznie przygważdżając mnie do ziemi.
- Podsunęła moją głowę pod złączone, gołe stopy dziewczyn, gotowe do adoracji.
- [i]
- przyparty do podłoża, jak papież przyparty do muru pytaniami dzieci, (...) wyrzucam z ust pytanie:
- >co mam robić?
- [/i]
- >całuj, dziewczynko!
- Zwróciłem wzrok niepewnie w kierunku siostry, ale ona tylko odpowiedziała mi skinieniem.
- Wkurwiło mnie to "dziewczynko", ale cóż, siostrzyczka nie pozostawiała mi wyboru.
- Zajmowa>całuj, dziewczynko!
- Zwróciłem wzrok niepewnie w kierunku siostry, ale ona tylko odpowiedziała mi skinieniem.
- Wkurwiło mnie to "dziewczynko", ale cóż, siostrzyczka nie pozostawiała mi wyboru.
- Zajmowała zresztą taką pozycję, że choćbym na chwilę oderwał buzię od owych stópek, w momencie zrobiłaby ze mną porządek.
- Ustawiam się jak leżący pies, mając między łokciami ich równo stojące, trzydzieści paluszków w jednym ciągu.
- Potulnie cmokam i ssę je na przemian, ciągle patrząc głęboko w oczy dziewczętom.
- Ciągnę wargami po wzniesieniach, szczodrze obśliniam doliny, aby napełnić je rzekami.
- Spijam z powrotem całą ślinę która po przepłynięciu przez górski łańcuch ma słonawy posmak.
- Czasami wodzę nosem, wciągając ich subtelną woń.
- Staram się po równo oddawać im cześć, coby żadna z bogiń nie poczuła się niedoceniona.
- Odrzucam wszelkie myśli o buncie, czuję się z tym bardzo dobrze.
- Doświadczam ciepła i bezpieczeństwa trwając w ekstazie sługi, wiedząc, że dopóki moje oddanie trwa, nic mi nie grozi.
- Wzruszyłem się, że wreszcie mnie tak oświeciło, popłynęło mi kilka łez, spadają z mojego policzka na kolorowe paznokcie.
- Gdy "odmówiłem" litanię do najświętszych stópek moich bogiń, wszyscy mogliśmy położyć się spać.
- Ułożyliśmy się w piątkę na wielkim materacu.
- Dziewczęta dyskutowały między sobą które mają mnie tulić do snu, w końcu w czwórkę nie dało się trzymać mnie w objęciach.
- Ustaliły, że będą mnie po kolei przekazywały, od rąk do rąk, jak maskotkę.
- Miałem sobie wybrać pierwszą.
- Instynktownie przytuliłem się do siostrzyczki, bo ją najbardziej kochałem.
- >ja jestem druga do tej dziewczynki
- powiedziała ku mojemu zdziwieniu Nemesis, obejmując mnie od tyłu.
- Cóż, nie miałem nic przeciwko.
- Nawet już nie byłem zły na to uniżające przezwisko.
- Gdy wszyscy sobie tak leżeliśmy od tyłu, poczułem, że Nemesis pakuje mi dildo w anus,
- jeszcze żeby podroczyć się ze mną przed snem.
- Nie ruszałem się, robiła swoje. Jedno mi wszystko. Nawet posapywałem dla jej satysfakcji.
- Teraz przynajmniej mogłem być wtulony w siostrzyczkę.
- Przykleiłem do niej swoją buzię. Cicho zapytała:
- >podobało ci się smykuńciu?
- >..tak
- >no i jak?
- trząsł mi się troszkę głos od oscylującego w mojej dupie drąga, ale zdołałem wydukać:
- >bałem się przez chwilę, ale tobie siostrzyczko ufam ponad wszystko, kocham cię
- Wtuliła się we mnie do bólu mocno i wyszeptała memłając mnie po uszku:
- >jesteś najukochańszym braciszkiem na świecie
- Chyba trzeba będzie jej wymyślić inną karę.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement