Advertisement
Guest User

Untitled

a guest
Aug 6th, 2014
3,196
0
Never
Not a member of Pastebin yet? Sign Up, it unlocks many cool features!
text 5.27 KB | None | 0 0
  1. Dużo rzeczy się wydarzyło w tym roku.
  2. Z bliżej niewyjaśnionych przyczyn znów pojechałem na Woodstock tym specjalnym Regio - i ja serio nie mam pojęcia dlaczego. Coś mi się chyba pojebało, że nie ma innych bezpośrednich z Krakowa do Kostrzyna. Ale wychodzi na to, że te jeżdżące przez Częstochowę (a nie Katowice) nawet nie są tak apokaliptycznie zajebane ludźmi, więc nie było źle, było wręcz całkiem sympatycznie. Jeżeli czyta to dziewczyna z ratownictwa medycznego, z którą tuż przed odpadnięciem koło czwartej rano żywo dyskutowałem o diagnozowaniu chorób na podstawie EKG, to proszę, wytłumacz mi, JAKIM CUDEM MOŻNA MIEĆ INNE TĘTNO NA NADGARSTKU I TĘTNICY SZYJNEJ, BO JA DALEJ SOBIE TEGO NIE WYOBRAŻAM. No chyba że chodzi o przesunięcie w fazie, ale jeżeli częstość, to niby jak? No ale wracając do woodstockowego pociągu, to koniec końców I regret nothing. No, może trochę tego rzygania następnego dnia i niemożności wyjścia z lasu, bo było za jasno. I zemdlenia w toiku. Cóż, bywa.
  3. Jako pierwszemu swego obozu przypadł mi wybór miejsca i rozbicie pierwszego namiotu. Jestem dosyć dumny ze swojego autopilota, bo mimo ówczesnego stanu trafiłem całkiem nieźle, a namiot stanął dołem do dołu i chyba nawet zgodnie z instrukcją. Nie wiem, bo nie czytam instrukcji, kto normalny czyta? Swoją drogą pozdrowienia i podziękowania dla sąsiada z bodajże Poznania, któremu chciało się ogarniać rzeczy przez cały Woodstock. Po południu przyjechał Marcin, którego nikt nie zna, Wrathu, Raaw autostopem i Isia w sumie też (też przyjechała, a nie że też autostopem), tylko nie ogarnęła gdzie jesteśmy, nie chciała ogarniać i poszła sobie gdzie indziej.
  4. W środę wpadliśmy tradycyjnie na wykład pana Michała od seksów (chociaż w tym roku tylko na jeden) i do Isi, i w ogóle chodziliśmy w miejsca, a potem przyszedł czytelnik Raaw z Kostrzyna od "Jeszcze nigdy nie widziałem takiego małego człowieka!". Kuc też przyszedł i piliśmy sobie razem Kadarkę i inne rzeczy, Wrathu zrobił (między innymi) Digletta, a koło drugiej w nocy Kuc stwierdził, że to idealna pora, żeby się do nas przenieść z namiotem, więc się przeniósł. Później bawiliśmy się o czwartej w nocy w kucowy spec ops, pierwszy raz w życiu słyszałem, jak Kuc pierdolnął coś po norwesku, czy czymś co mniej więcej tak brzmiało, i poznałem trochę ludzi - znajomych Kuca i znajomych znajomych Kuca. Między innymi człowieka-ASP, który był dokładnie taki, jakim go sobie wyobrazicie słysząc "człowiek-ASP". Jeszcze nigdy nie widziałem na Woodstocku kogoś z kredkami, plasteliną i farbkami. Zresztą niedługo później wyszedł z obozu do toi-toia zostawiając wszystko, łącznie z portfelem i komórką, i nie wrócił. Znalazł się następnego dnia jakoś po południu, bo ktoś napisał o nim na fejsiku, ale nie wyglądał na nieszczęśliwego.
  5. W czwartek dla beki poszliśmy na Środę, ale jednak było nudno, a poza tym ktoś chciał nam ponoć podjebać miejsce w obozie, więc wróciłem. Okazało się, że można było się bez problemu dogadać, wystarczyło podejść do tego pokojowo, więc jak tylko Kuc wybył do miasta, to problem został rozwiązany. Później przyjechał jeszcze jeden znajomy, z maską konia, ale Raaw właśnie mi powiedziała, że nie warto o nim wspominać. Przykro mi, stary ;_; Wieczorem poszliśmy się znowu spotykać z czytelnikami Raaw (#suawa), między innymi do obozu furries i Raaw bardzo bawi, że w pobliżu znaleźliśmy zwierzęcy ogonek, i mówi, że to podejrzane, ale co jest w tym śmiesznego, ja nie wiem. W nocy, kiedy wróciliśmy już do siebie, z ciemności nagle wyłoniła się trochę spanikowana dziewczyna i zapytała, czy nie wiemy, gdzie jest Łódź. Raaw myśli, że Poznań jest nad morzem, więc ja bym się jej o takie rzeczy nie pytał.
  6. W piątek już wypadało się pojawić na jakichś koncertach, więc poszedłem na Acid Drinkers i Skindreda (pic related). W międzyczasie Raaw się pochorowała, przez co zwinęła się jeszcze tej nocy, a Kuca w dość zabawnych okolicznościach odwiedziła policja.
  7. Sobota przepłynęła dosyć leniwie, dopiero na wieczór wybraliśmy się na Jelonka (ale tym razem nie poleciałem w pogo mając na uwadze fakt, że raz już skończyło się to doszczętnie ujebaną koszulką i zapaleniem tchawicy na trzy tygodnie), a potem sam poszedłem na Kabanosa. I dostałem rekordowy, blisko trzygodzinny koncert, na którym zagrali mnóstwo rzeczy, których normalnie nie grają, w tym Motylą Nogę Tomka Mazura, której nawet nie znałem, wpadł Zacier, Zenek zagrał na gitarze (tak bardzo nie umie grać na gitarze, jak kiedyś nie umiał śpiewać), no i był mój personal favourite, Amore Mio <3 Jak na moje oko przynajmniej ostatni bis nie był planowany, ale jednak wyszedł w praniu, bo publiczność za bardzo się darła, żeby zostali. W końcu na scenę wyszedł ktoś z organizacji i jeżeli dobrze usłyszałem, to powiedział coś w stylu "Umawialiśmy się, że koncert może trwać tak długo, jak tylko chcecie, ale jednak aż tak długo nie było w planach" i na 2h55min stanęło.
  8. Niedziela tradycyjnie już była tylko dniem zgonu, a przy okazji jeszcze raz polecam pociągi niejadące przez Katowice.
  9. No i właśnie #takbyło na Woodstocku, dzieciaczki.
Advertisement
Add Comment
Please, Sign In to add comment
Advertisement